Różne3

Kościół wobec ewolucji

Stanowisko Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski. 27.11.2006

1. Zagadnienie ewolucji staje się dzisiaj na nowo przedmiotem sporów i dyskusji. Z jednej strony pewne środowiska ateistyczne usiłują zastępować chrześcijańską naukę o stworzeniu ideologicznym, materialistycznym ewolucjonizmem. Działania te mają niezwykle szeroki zasięg: od głoszenia "przypadku" jako źródła wszystkiego, co istnieje, przez przyjęcie "ślepych sił natury" (dobór naturalny, konkurencja, tzw. teoria "samolubnego genu"), jako wyłącznych sił sprawczych w procesach ewolucyjnych, aż po neoliberalną gospodarkę bezlitosnej konkurencji i eliminacji słabszych oraz programy wychowawcze usuwające Boga ze sfery życia człowieka i wiążące nas wyłącznie ze światem natury. Po drugiej stronie stoją przedstawiciele fideistycznego kreacjonizmu, którzy interpretują dosłownie biblijne opowiadanie o stworzeniu świata. Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym. Na tej podstawie kwestionują nauczanie o ewolucji w szkole. Jest rzeczą oczywistą, że zastąpienie wiary w Stwórcę materialistycznym ewolucjonizmem jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Ale także fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką.
2. Kard. Christoph Schönborn podejmując zagadnienie "Stworzenie a ewolucja" w cyklu katechez, wygłoszonych w katedrze wiedeńskiej w latach 2005-2006, stwierdził, że Kościół jest zarówno za jasnym rozgraniczeniem kompetencji nauk matematyczno-przyrodniczych i myśli religijnej, jak i za ich spotkaniem wokół zagadnienia prawdy i ostatecznych pytań człowieka. Spotkanie to jest możliwe, bowiem wiara chrześcijańska od początku była przeświadczona, że mamy możliwość uchwycenia naszym rozumem prawdy o Stwórcy i Jego relacji do świata. Z kolei nauki zakładają istnienie rozumnego planu, projektu (design): gdyby rzeczywistość była chaosem, u którego źródeł miałby stać przypadek, nie byłoby ani czego poznawać, ani badać. Kopernik, Galileusz, Newton, Planck prowadzili swoje poszukiwania w przekonaniu, że wiara w stworzenie jest podstawą naukowych badań natury; że w nauce idzie o to, aby czytać z księgi stworzenia; że Bóg dał nam rozum, abyśmy potrafili odcyfrować tę księgę.
3. Kościół - odrzucając ideologiczny ewolucjonizm i fideizm - jest żywo zainteresowany zagadnieniem ewolucji, które w ostatecznym wymiarze dotyka tych samych pytań, na które daje odpowiedź wiara: Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Jaki jest nasz początek? Jaki jest nasz cel? (por. KKK 282). Wspólnota wierzących z uznaniem spogląda na poszukiwania kosmologii, astrofizyki, biologii, fizyki, chemii i najróżniejszych nauk humanistycznych, które wspaniale wzbogaciły naszą wiedzę o wieku i wymiarach wszechświata, o powstawaniu form żywych oraz o pojawieniu się człowieka. Skłaniają nas one do podziwu dla wielkości Stwórcy, do postawy wdzięczności za wszystkie Jego dzieła oraz za rozum i mądrość, których udziela On uczonym i badaczom (por. KKK 283). Warto pamiętać, że już w 1950 r., w Encyklice "Humani generis", Papież Pius XII, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawał doktrynę "ewolucjonizmu" za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki: nie należy przyjmować ewolucjonizmu w taki sposób, jak gdyby była to już nauka pewna oraz jak gdyby można było abstrahować od tego, co o początkach świata i człowieka mówi Objawienie (BF V 37-39).
4. Dziesięć lat temu, 22 października 1996 roku, w przesłaniu "Magisterium Kościoła wobec ewolucji", skierowanym do członków Papieskiej Akademii Nauk, na ten temat zabrał głos Jan Paweł II. "Nowe zdobycze nauki - stwierdził wtedy Papież - każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii" (4).
5. Każda teoria jednak - kontynuował Papież - domaga się ciągłej konfrontacji z faktami, uwzględniania nowych danych oraz refleksji nad pojęciami zapożyczonymi z filozofii. Jeśli chodzi o zagadnienie ewolucji, wiemy dobrze, że niektóre wykopaliska są niepewne, wielu tzw. ogniw brakuje, a sposoby wyjaśniania mechanizmów są bardzo różnorodne. Obok interpretacji naukowych, właściwie zdających sprawę z tych trudności i nie przekraczających swoich kompetencji, istnieją interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, podszywające się pod naukę. Toteż - twierdzi Jan Paweł II - "w rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, ile raczej o teoriach ewolucji. [...]. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii" (4). Chrześcijanin, a zwłaszcza chrześcijanin, będący biologiem, filozofem czy teologiem, ma zatem prawo oczekiwać od nich odpowiedzi na pytanie, w jakiej relacji pozostają poszukiwania na temat ewolucji do jego wiary i jaki stwórczy plan stoi za tym wielkim procesem, badanym dzisiaj przez tak liczne nauki.
6. Katechizm Kościoła Katolickiego formułuje taką oto odpowiedź: "Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone «w drodze» (in statu viae) do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył. Bożą Opatrznością nazywamy zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości" (302). W rozumieniu chrześcijańskim Bóg nie tylko uczynił swoje stworzenie, lecz jest Tym, który wciąż podtrzymuje je w istnieniu, pozwala mu rozwijać się i prowadzi ku właściwemu celowi.
7. Urząd Nauczycielski Kościoła jest zainteresowany kwestią ewolucji szczególnie ze względu na osobową godność człowieka. Nie jest przecież tajemnicą, że istnieją ewolucjonizmy, które redukując człowieka do poziomu wyżej zorganizowanego zwierzęcia, z jednej strony podporządkowują go społeczeństwu, z drugiej zaś - nadmiernie eksponują i eksploatują znaczenie jego potrzeb materialnych i instynktów. Jest to sprzeczne z powszechnym doświadczeniem, wskazującym, że jednostka ludzka - ze względu na swoją godność osobową - nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie. Kościół zawsze nauczał o tajemniczej jedności pierwiastka cielesnego i duchowego w człowieku. "Stanowiąc jedność cielesną i duchową - czytamy w Konstytucji "Gaudium et spes" II Soboru Watykańskiego - człowiek przez samą swoją cielesność łączy w sobie elementy świata materialnego, tak że przez niego osiągają one swą głębię [...]. Człowiek nie błądzi, jeżeli uważa siebie za istotę wychodzącą poza cielesność, a nie tylko za cząstkę natury czy anonimowy element społeczności ludzkiej. Głębią swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną" (14). Dlatego w "Katechezie" z 16 kwietnia 1986 roku Jan Paweł II, odwołując się do wspomnianej encykliki Piusa XII, stwierdził, że z punktu widzenia nauki wiary nie widać trudności, gdy chodzi o uzgodnienie z ewolucjonizmem problemu pochodzenia człowieka co do ciała [...]. Ta sama nauka wiary niezmiennie utrzymuje, że duchowa dusza ludzka została stworzona bezpośrednio przez Boga. [...]. Ciało ludzkie, pozostające w ustalonym przez Stwórcę porządku sił witalnych, mogło się stopniowo ukształtować z istniejącej uprzednio materii ożywionej. Natomiast materia nie jest sama z siebie zdolna wyłonić duchowej duszy, która stanowi ostatecznie o «uczłowieczeniu »" (7).
8. Czy jednak głosząc tezę o tak radykalnej, duchowej różnicy człowieka ze światem natury nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie nauk szczegółowych? - pytał Jan Paweł II przed dziesięciu laty. "Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy - odpowiadał - pozwala pogodzić ze sobą te dwie wizje [...]. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić - na płaszczyźnie doświadczalnej - cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy" (6).
9. W tym ujęciu - ujęciu chrześcijańskiej nauki wiary - nasz świat nie znajduje się w szponach ślepych sił, nie jest chaosem ani ofiarą brutalnych determinizmów. Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę - na swój obraz i podobieństwo. Oznacza to, że dla chrześcijan ewolucja pozostaje w harmonii z wielkim planem Boga, którego cel stanowi powołanie człowieka do najwyższej godności obrazu Jego Syna jednorodzonego, umarłego i zmartwychwstałego. To odwoływanie się do wcielenia Chrystusa, jako właściwego zrozumienia obrazu i podobieństwa Bożego, w świetle Nowego Testamentu pozwala uznać za niedostateczne teorie, które redukują podobieństwo Boże w człowieku jedynie do aspektu duchowego. Tak więc człowiek z jednej strony pochodzi z "prochu ziemi", a z drugiej posiada życie, które pochodzi bezpośrednio od Boga (por. Rdz 2,7). To życie Boże nie jest ofiarowane człowiekowi jakoby od początku pozostawało na wyższym planie w stosunku do naszego świata i jego historii, ale na mocy tego daru życia człowiek jest wezwany do nadania sensu całemu stworzeniu i dopełnienia go. Stąd też zrozumiałe są słowa Benedykta XVI, które wypowiedział 25 kwietnia 2005 r. w homilii podczas inauguracji swojego pontyfikatu: "Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny".
Płock, 24 listopada 2006 r.
W imieniu Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski
Biskup Stanisław W. Wielgus
Przewodniczący Rady Naukowej KEP

16 komentarzy:

  1. Kard. Schönborn jest autorem ksiązki pt. "Cel czy przypadek? Stworzenie i ewolucja z punktu widzenia wiary racjonalnej"
    (opis na stronie: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/N/cel00.html)

    Fragment artykułu: kard. Christoph Schönborn "Finding Design in Nature" (Odkrywając celowość w przyrodzie):
    "Od roku 1996, kiedy papież Jan Paweł II powiedział, że ewolucja (termin, którego papież nie zdefiniował) jest "czymś więcej niż hipotezą", obrońcy neodarwinowskiego dogmatu często powoływali się na rzekomą akceptację - lub przynajmniej przyzwolenie - Kościoła rzymskokatolickiego, broniąc swej teorii jako czegoś zgodnego z wiarą chrześcijańską. Jednak nie jest to prawdą. Kościół katolicki, zostawiając nauce wiele szczegółów historii życia na ziemi, głosi, że w świetle rozumu ludzki intelekt może bez trudu i w sposób wyraźny uchwycić cel i zamiar w świecie naturalnym, włącznie ze światem istot żyjących. Ewolucja w sensie wspólnego pochodzenia mogłaby być prawdą, ale nie jest nią ewolucja w sensie neodarwinowskim - jako nieukierunkowany, niezaplanowany proces losowej zmienności i doboru naturalnego. Każdy system myślowy, który zaprzecza lub odmawia większego znaczenia narzucającej się oczywistości celowości w biologii - jest ideologią, a nie nauką. (…)W ciągu dziejów Kościół bronił prawd wiary danej przez Jezusa Chrystusa. Jednak w epoce nowożytnej Kościół katolicki znalazł się w dziwnej roli także zdecydowanego obrońcy rozumu. W XIX wieku Sobór Watykański I nauczał świat dopiero co oczarowany "śmiercią Boga", że przy użyciu samego rozumu ludzkość może dojść do poznania realności Nieuprzyczynowanej Przyczyny, Pierwszego Poruszyciela, Boga filozofów. Obecnie, na początku XXI wieku, wobec poglądów naukowych w rodzaju neodarwinizmu i kosmologicznej teorii multiverse, wynalezionych dla uchylenia narzucającej się oczywistości celu i zamiaru odkrywanego w nowoczesnej nauce, Kościół katolicki będzie znowu bronił ludzkiego rozumu głosząc, że widoczna w przyrodzie wewnętrzna celowość jest czymś realnym. Teorie naukowe, które próbują pozbawić znaczenia tę wyraźną celowość przez uznanie jej za skutek "przypadku i konieczności", nie są wcale naukowe, lecz są - według wyrażenia Jana Pawła II - abdykacją ludzkiego rozumu".
    dg193

    OdpowiedzUsuń
  2. Fragment artykułu ze strony:
    http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/spoleczenstwo/nie_jestesmy_przypadkowym_produktem.html
    W toczącej się dyskusji przypomina się także zdanie z homilii wygłoszonej przez Benedykta XVI w trakcie inauguracji jego pontyfikatu: "Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny". W związku z tym warto przypomnieć wcześniejsze osobiste wypowiedzi kard. Ratzingera. W jego książce "Sól ziemi" (1996) czytamy, że "teoria ewolucji pod wieloma względami nie wyszła jeszcze poza stadium hipotezy i nierzadko bywa mieszana z niemal mitycznymi koncepcjami filozoficznymi, które muszą się jeszcze stać przedmiotem krytycznej dyskusji". Tę krytyczną refleksję kardynał podjął dość szeroko w swoim słynnym wykładzie na Sorbonie w roku 1999. Ostrzegał tam, że teoria ewolucji jest dziś traktowana jako sposób unicestwienia wszelkiej metafizyki, a z nią razem racjonalnej akceptacji dla prawdy o Bogu - tak aby wszelkie upominanie się o tę prawdę było odbierane "jako powrót przed racjonalność" i coś z zasady nienaukowego.
    Kard. Schönborn mówi dziś o neodarwinizmie, który wszystkie procesy ewolucyjne traktuje jako przypadkowe, pozbawione celowości. Trudno nabrać do tej teorii zaufania tylko dlatego, że - jak przypomina abp Życiński - sam Darwin miał pogrzeb chrześcijański, figuruje na jednym z witraży w anglikańskiej katedrze, a rodzina pragnęła, by został pastorem. Należałoby przypomnieć, że gdy w 1879 roku Darwina zapytano listownie o relację między jego teorią i wiarą w Boga, kazał odpisać, że "teoria ewolucji nie jest sprzeczna z wiarą w Boga", ale "trzeba pamiętać, że różne osoby różnie definiują pojęcie Boga". Gdy zaś korespondent dopominał się o wyraźniejszą odpowiedź w sprawach religijnych, Darwin odpisał mu osobiście: "Nauka nie ma nic wspólnego z Chrystusem. (…) Jeśli o mnie chodzi, nie wierzę, że kiedykolwiek nastąpiło jakieś objawienie. Co do życia po śmierci, każdy musi wybrać coś dla siebie spomiędzy sprzecznych i niejasnych możliwości".
    Podobno, jak twierdził jego przyjaciel i wybitny ewolucjonista Ernst Haeckel, Darwin nie mógł uwierzyć w nadprzyrodzoność. Wszystko wskazuje na to, że dziś neodarwiniści nie mogą pogodzić się z istnieniem w świecie celowości, która wskazuje na Stwórcę rzeczy i ich rozumnego ładu. O to chodzi w tym sporze.
    dg193

    OdpowiedzUsuń
  3. Starożytność pogańska w dużej mierze ubóstwiała świat, natomiast w początkach chrześcijaństwa występował przeciwny ruch filozoficzny, tzw. gnoza który deprecjonował świat. Jednak wczesne chrześcijaństwo odrzuciło gnozę podkreślając, że także materia jest stworzona, że jest dobra. (str. 16)

    W dzisiejszych czasach uporczywie powtarza się "mit", że relacja między Kościołem a nauką jest zła, że wiara i nauka od dawien dawna są w konflikcie. Uważa się, że Kościół to wielki hamulec, natomiast nauka to odważna wyzwolicielka (str. 18)

    Darwin dzięki zdolności obserwacji stworzył dzieło które w historii myśli ludzkiej najmocniej odcisnęły swoje piętno. Jednak ten sukces należy chyba przypisać nie tylko względom czysto naukowym, ponieważ Darwin oraz wszyscy jego promotorzy którzy stworzyli "neodarwinizm" nadali jego teorii charakter światopoglądu Światopoglądu w którym Stwórca jest silnie zredukowany (deizm) lub w ogóle niepotrzebny i który nie jest zgodny z nauką Kościoła (str. 21)

    Jeżeli wiedza przyrodnicza i religijna osób wypowiadających się na temat ewolucji, stworzenia itp. mają być porównywalne to powinny one być na tym samym poziomie. Nie można przeciwstawiać swojej wysokiej wiedzy naukowej dziecięcej jeszcze (tzn. bardzo małej) wiedzy religijnej. (str. 30)

    Według profesora fizyki Waltera Thirring'a precyzja zdarzenia tzw. Wielkiego Wybuchu które dokonało się w ułamkach pierwszych sekund i które zadecydowało o dalszych losach Wszechświata było tak duże, że "przerasta zdolność naszej ludzkiej wyobraźni". Według Thirring'a "Absurdalny jest pomysł, że miało się to wydarzyć przypadkiem" (str. 34)

    (opracowanie własne na podstawie książki Cel czy przypadek)

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  4. Powszechnie panujące założenie metody nauk przyrodniczych jest takie, że zakłada się brak Boskiej ingerencji. Następnie sprawdza się jak daleko można zajść przy takim założeniu. (str. 36)

    "Wielki teolog Karl Rahner już w 1959 roku skrytykował i uznał za naganne w postawie teologa to, że z góry nie potrafi działać inaczej, jak tylko przyjmując, że pytania i orzeczenia teologii i nauk przyrodniczych nie mogą mieć punktów styczności. To samo odnosi się również do przyrodoznawcy." (str. 49)
    dg193

    OdpowiedzUsuń
  5. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" - abp Marek Jędraszewski
    youtube com/watch?v=DadgHL_nXrw

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierre Teilhard de Chardin

    "Chrystus oddziałuje fizycznie na wszystko wokół nas, wszędzie wprowadzając ład. Od najbardziej elementarnych poruszeń atomów aż po najwznioślejszą kontemplację mistyczną, od najlżejszych podmuchów wiatru aż po najpotężniejsze nurty życia i myśli - wszelki ruch na Ziemi pozostaje pod wpływem Chrystusa, który wszystko ożywia nie zakłócając niczego." Pierre Teilhard de Chardin (z książki Pisma wybrane)

    "Jedno jest wszakże pewne i w gruncie rzeczy dla nas najważniejsze: jeśli nasz świat jest rzeczywiście czymś, co się organizuje, to życia we wszechświecie nie możemy uznać za zjawisko przypadkowe i nieistotne: musimy sobie uświadomić jego wszechobecną ekspansywność sprawiającą, że w każdej chwili może ono wtargnąć, nawet przez najmniejszą szczelinę, w dowolne miejsce kosmosu, a gdy się już pojawi, skorzysta z każdej szansy, z każdego sposobu, aby osiągnąć kres możliwości, zmierzając w swych aspektach zewnętrznych do maksymalnej złożoności, a w aspektach wewnętrznych do maksymalnego spotęgowania świadomości."  Pierre Teilhard de Chardin -Człowiek


    Czesław S. Bartnik "Wola życia. Myśl Pierrea Teilharda de Chardin"

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  7. (na podstawie: ultramontes pl/teilhard_de_chardin
    Ultramontes - nie uznają oni żadnych papieży po papieżu Piusie XII. )

    Teoria ewolucji Teilharda postulowała istnienie poligenizmu (wielu pierwszych rodziców). W książce Mons Univers odrzucił stworzenie pierwszego biblijnego mężczyzny, Adama i pierwszej kobiety, Ewy. Głosił on, że nie jesteśmy potomkami pojedynczej pary pierwszych rodziców, lecz że było wielu "pierwszych rodziców", którzy wyewoluowali kiedyś z naczelnych. (...) Teilhard wyraził ten pogląd w książce Fenomen człowieka (The Phenomenon of Man), gdzie napisał: "Tak więc, w oczach nauki, która na dłuższą metę może rozpatrywać sprawy jedynie w skali masowej, «pierwszy człowiek» jest i może być tylko, zbiorowiskiem ludzkim a jego dzieciństwo obejmuje tysiące lat" (s. 186).

    "Im bardziej studiuję tę kwestię, tym bardziej jestem zmuszony zaakceptować oczywistość, że grzech pierworodny, ujmowany w formie, jaką wciąż jeszcze mu się dziś przypisuje, jest intelektualnym i emocjonalnym gorsetem. Co kryje się za tą szkodliwą właściwością, jaką posiada i gdzie można szukać wyzwolenia? Moim zdaniem, odpowiedź jest taka, że jeśli dogmat grzechu pierworodnego jest zawężający i wyniszczający, to dzieje się tak po prostu dlatego, że – w obecnej formie – oznacza utrzymanie się przestarzałych, statycznych poglądów w naszym dzisiejszym ewolucyjnym sposobie myślenia" (Teilhard de Chardin, Christian­ity and Evolution, ss. 79-80).

    Nie da się pogodzić nauki Teilharda o grzechu pierworodnym ze stwierdzeniem, iż "przez jednego człowieka grzech wszedł na ten świat" (Rzym. 5, 12), do którego odniósł się w szczególności Sobór Trydencki formułując dekret o grzechu pierworodnym.

    Chociaż Pierre Teilhard de Chardin zmarł wiele lat przed wprowadzeniem nowego rytu Chrztu, to Drugi Sobór Watykański, Jan XXIII, Paweł VI i liturgiczni "reformatorzy" znajdowali się pod wpływem jego nauk. Pod koniec soboru, Time Magazine w artykule o Teilhardzie odnotował te tendencje i relacjonował: "Chociaż wierni dwukrotnie byli ostrzegani przed zagrożeniami [dla wiary] zawartymi w jego pracach, to prywatnie, papieże Jan XXIII i Paweł VI uznali jego wielkość" (16 października 1964, s. 92). Kilku arcybiskupów i kardynałów używało terminologii Teilharda w swoich wystąpieniach na forum Drugiego Soboru Watykańskiego. Jego błędne nauki przyjęło także wielu biskupów i periti (doradców soborowych). 

    Pomysł ekumenicznego kościoła wynika bezpośrednio z nauk Teilharda. "Teilhard miał niezwykłą wizję Kościoła jako wspólnoty miłości chrześcijańskiej, w której ludzie żyją razem jako jednostki, a zarazem są zjednoczeni w miłości – totalnej, niepowstrzymanej, bez granic – w tym świecie; znaku obecności Boga, ostatecznie i całkowicie jako MIŁOŚCI" (McElwain, op. cit., s. 71).

    (...) nauki Teilharda zostały szeroko rozpowszechnione przez seminaria, probostwa, szkoły, domy zakonne i biblioteki Neokościoła. Nie może być żadnych wątpliwości, iż Teilhard de Chardin dopomógł w położeniu fundamentów nowego, soborowego kościoła. 

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  8. Grzech pierworodny – w teologii chrześcijańskiej oznacza pierwszy grzech Adama i Ewy w raju. Przechodzi on z pokolenia na pokolenie – przekazywany jest dziecku w akcie poczęcia. Dlatego Kościół odrzuca poligenizm,  który mówi o wielu praojcach (tzn. że Bóg stworzył wielu pierwszych ludzi) ponieważ nie zgadza się to twierdzeniem że grzech pierworodny przechodzi tylko od Adama i Ewy na resztę ludzi.
    Co oznacza,  że wszyscy ludzie pochodzą od jednych rodziców?  Czy to oznacza, że synowie i corki Adama i Ewy żenili się ze sobą i wzbudzali potomstwo, potem ich wnuki itd?

    Współczesne próby re-interpretacji grzechu pierworodnego

    Od ok. połowy XX wieku w literaturze teologicznej toczy się ożywiona debata na temat tradycyjnej doktryny grzechu pierworodnego. Robert Spaemann zauważa, że oprócz nurtu naturalistycznego materializmu, który neguje sens mówienia o grzechu pierworodnym jest szereg autorów, którzy chcą dokonać jej reinterpretacji.

    Jedną z głośniejszych prób teologicznej reinterpretacji była teoria holenderskiego jezuity Pieta Schoonenberga, który próbował odczytać grzech pierworodny trwający w ludzkości i w poszczególnych ludziach jako oddalenie od Boga i brak ufności do Niego, będące skutkiem sytuacji grzechu świata, o którym pisał św. Jan Ewangelista (por. J 1,29). Uznawał, że pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju trzeba odczytać alegorycznie, podobnie sam upadek Adama i Ewy.  Uznawał, że trzeba na nowo odczytać doktrynę Pelagiusza, tak by nadać jej znamiona ortodoksji.

    Jednym z głównych zagadnień, jakie dyskutowano i dyskutuje się do tej pory, jest pogodzenie grzechu pierworodnego z koncepcją ewolucjonistyczną powstania człowieka.

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  9. W "Genezis z Ducha" Juliusz Słowacki pisze o powstaniu (stworzeniu) pierwszych ludzi ("najdumniejsze twory",  "modlitwą w duchu podniesione"):

    "A teraz, o! Boże, czuję tę całą, duchem już przeciążoną naturę, że woła do Ciebie najdoskonalszemi usty o formę ostateczną człowieka (...)
    Oto najdumniejsze twory zeszły się na łąkę Edenu zapomniawszy o żądzach i wściekłościach i krwiożerstwie, modlitwą w duchu podniesione, westchnieniem ducha wzbite nad własną naturę. Oto zlecieli się orłowie z orszakiem girland łabędzich i żurawich i stanęły na niebiosach, otoczone kręgami migocących się ptaków niby dwór Twój anielski, niby udając otoczenie tronu Twego przez tęczowe anioły. I była to jedyna chwila spokojności i Edenu na ziemi, i oto Ty, Panie, wywołałeś ku sobie tego ducha, który już był wart ludzkości, wysłuchałeś go, osądziłeś i pozwoliłeś mu wziąć formę nową na ziemi, a w ciało jego, jak w jedną księgę wpisałeś wszystkie tajemnice dawnej przedludzkiej pracy."

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  10. "Pierre Teilhard de Chardin (1881 - 1955 r.) francuski teolog, paleontolog. Próbował nadać teorii ewolucji znaczenie w duchu chrześcijańskim. Twierdził, że cała rzeczywistość ma charakter dynamiczny i ewolucyjny, dąży od punktu Alfa do punktu Omega, mając swój początek i koniec w osobie w Jezusa Chrystusa. Pierre Teilhard de Chardin jest kolejnym przykładem na to, iż można być bardzo zaangażowanym w rozwój nauk, w tym przypadku biologicznych i być jednocześnie kapłanem, jezuitą,bardzo znanym myślicielem" (cytat z wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?")

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  11. Osobliwością filozofii genezyjskiej jest zuniwersalizowanie i w pewnym sensie „znaturalizowanie” chrześcijańskiej nauki o grzechu pierworodnym i odkupieniu, przy zachowaniu jej moralnego, a nawet religijnego charakteru. Wystarczy powiedzieć, że zgodnie z tą filozofią kosmiczny „upadek” ducha (tzw. grzech globowy) zdarzył się nie tylko przed pojawieniem się na Ziemi człowieka, lecz także przed pojawie­niem się samej Ziemi ("grzech globowy" dopiero umożliwił jej powsta­nie) i był zdarzeniem przyrodniczym, w pewnym sensie zdarzeniem „naturalnym”. (na podstawie: Stanisław Pieróg Pojęcie ducha w „filozofii genezyjskiej" Juliusza Słowackiego)

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  12. "Monizujące wątki zawiera myśl P. Teilharda de Chardin. Wg jego ewolucyjnej koncepcji rzeczywistości – istnienie i funkcjonowanie świata jest procesem jednoczenia się cząstek elementarnych. Są one obdarzone właściwościami duchowymi (panpsychizm). Proces rozwoju świata polega na stopniowym przechodzeniu od nieświadomości do świadomości – w skal kosmicznej. Świat, Bóg i materia tworzą wszechświat. Bóg nie mógłby pełnić roli zasady jednoczenia nie będąc Bogiem Wcielonym – historycznym Chrystusem, określonym przez Teilharda de Chardin jako „Chrystus kosmiczny”. Bóg jest szczytem wszechświata, jest ukierunkowany na przyszłość – ku nowym stadiom nieprzerwanego procesu ewolucji. Teilhard de Chardin mówił o „powszechnej energii chrystianicznej”, która „nadnaturalizuje” i „uczłowiecza”, dzięki której materializuje się i personalizuje pole powszechnej zbieżności. Sformułowania te wskazują namonizująco-panteizujący wymiar jego doktryny. Przed taką interpretacją broni się on w yznaniem wiary w osobowego Boga. " (na podstawie: ptta pl/pef/pdf/m/monizm)

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  13. "To jest bardzo ciekawe pytanie teologiczne: w jakim sensie Ziemia jest teologiczne, religijnie  uprzywilejowana?
    Teologowie zadają sobie na przykład  takie pytanie: czy wcielenie mogło być w wielu innych planetach, czy tylko na Ziemi? Nie wiemy. W każdym razie teologowie  mówią,  że jeżeli są gdzieś istoty rozumne to Pan Bóg się jakoś o nie troszczy"

    (cytat z wykĺadu Michała Hellera:  Człowiek na scenie Wszechświata)

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  14. Demokryt z Abdery, który żył w IV wieku p.n.e. uważał, że materia składa się z drobnych, niepodzielnych cząsteczek zwanych atomami. Obecnie naukowcy twierdzą, że atomy nie są najmniejszymi cząstkami materii ponieważ są zbudowane z protonów, neutronów i elektronów a te z kolei z kwarków. Kwark również nie jest cząsteczką materii, jest polem fizycznym, a kwark jest kwantem tego pola.

    "Boża Opatrzność nie wyklucza działania przez przypadek" (cytat z dzieła św. Tomasza z Akwinu Summa contra Gentiles)

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  15. Michał Heller nie stworzył ani nie popiera żadnego całościowego systemu filozoficznego. Uważa, że przy obecnym stanie wiedzy budowanie systemów jest skazane na porażkę. Przychylał się do tomizmu, ale potem rozczarował się nim w świetle współczesnej nauki. Początkowo uważał, że wymaga on reformy, ale później uznał to za przedsięwzięcie karkołomne. Do systemowego tomizmu nie wrócił, ale po latach docenił jego rolę w historii ludzkiej myśli. Zamiast tego proponuje uprawianie filozofii w kontekście nauki i skupionej na konkretnych kwestiach.

    Wg ks. Michała Hellera matematyczność świata jest dowodem na istnienie Boga (matematyczność świata – cecha świata, fakt, że daje się go opisać matematycznie)

    M. Heller krytykuje interpretowanie Wielkiego Wybuchu oraz początkowej osobliwości jako momentu stworzenia świata i dowodu na istnienie Stwórcy. Heller uważa, że podobny sposób myślenia o stworzeniu świata ma swoje źródło w filozofii Newtona. Czas zdaniem angielskiego uczonego miał być absolutny, ciągnący się od wieczności do wieczności, a w pewnym jego punkcie Stwórca powołał świat do istnienia. Jednak takie podejście jest zdaniem Hellera chybione[ zarówno naukowo, jak i teologicznie. Istnieje możliwość, że znany Wszechświat mógł istnieć wcześniej. Istnieje też możliwość, że Wielki Wybuch był jednym z wielu podobnych wydarzeń.

    Oprócz tego chrześcijańska teologia sugeruje, że stworzenie świata jest czym innym niż wydarzenie w przeszłości. Bardziej adekwatna jest koncepcja creatio continua, która polega na przygodności stworzonego Wszechświata oraz nieustannej zależności od koniecznego Stwórcy.

    Creatio continua (nieustanne stwarzanie świata) - "Bóg kontynuuje dzieło stworzenia, poprzez to, że świat wciąż zachowuje i podtrzymuje w istnieniu" (dokumenty Soboru Watykańskiego II).
    Creatio continua - zachowanie oraz nieustanny rozwój wszystkiego, co zostało już wcześniej stworzone.

    Początkowo chrześcijaństwo przyjmowało koncepcję neoplatońską. Następnie Augustyn z Hippony porównał stworzenie świata do stopy, która wyciska na piasku ślad i jest jego przyczyną, nawet jeśli ta sytuacja trwa odwiecznie. Boecjusz stworzył też koncepcję wieczności, według której Stwórca znajduje się poza czasem i ogląda go jednocześnie w całości. Finałem sformułowania koncepcji creatio continua ma być XIII wiek, kiedy filozofia Arystotelesa powróciła do Europy. Tomasz z Akwinu uważał, że na gruncie rozumu można udowodnić istnienie Boga, jednak nie można rozstrzygnąć, czy świat miał początek w czasie czy nie. Obie możliwości mają być zgodne z wiarą w Stwórcę, przy czym Tomasz powołał się na przykład podany przez Augustyna i wyraził podobne zdanie jak Majmonides.
    Początek świata w czasie miał być prawdą objawioną, a nie rozumową.

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  16. Heller uważa, że ta koncepcja jest wciąż aktualna. Początek czasu nie jest ani warunkiem koniecznym, ani wystarczającym do stworzenia świata przez Boga.

    Odwieczności Wszechświata nie można użyć jako argumentu przeciwko istnieniu Boga, więc wierzący nie powinni się jej obawiać. Analogicznie nie należy brać początku czasu w Wielkim Wybuchu za dowód istnienia Boga.

    Heller wyraźnie odrzuca koncepcję inteligentnego projektu w biologii – nie tylko z powodów naukowych, ale też teologicznych, uznając ją za nową formę herezji manichejskiej. Element przypadku w naturze – obserwowany wprost we Wszechświecie – miałby w tej koncepcji nie być stworzony przez Boga, lecz byłby przez niego zwalczany. Tym bardziej Heller krytykuje biblijny kreacjonizm „naukowy” (Bóg, posługując się prawami przyrody, wykorzystał nie co innego, ale właśnie przypadek, żeby stworzyć życie).

    Heller krytykuje też te koncepcje teologiczne, które akceptują ewolucję darwinowską, ale używają jej do nadinterpretacji i spekulacji. Zaznacza przykładowo, że Pierre Teilhard de Chardin oparł swoją koncepcję nadprzyrodzonej kosmicznej ewolucji na fałszywych przesłankach naukowych

    M. Heller uważa, że opis stworzenia świata z Księgi Rodzaju należy traktować wyłącznie literacko i teologicznie. Uważa, że nauka i religia bywają, ale nie muszą być w konflikcie.

    Ks. M. Heller zrobił na mnie wrażenie osoby bardzo wykształconej, o niezwykle rozległej wiedzy przyrodniczej, ale bardzo zanurzonego w naukach ścisłych (matematyka, fizyka itd.). Sprawia wrażenie człowieka uprawiającego "filozofię dla filozofii". Nie pomaga "rozjaśnić" wierzącym ich osobistych poglądów na świat w tradycyjnym duchu chrześcijańskim - raczej ocenia tylko wszystkie systemy filozoficzne i dochodzi do punktu w którym stawia pytanie: "Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?".
    Pozytywnie oceniam to, że z jego wykładów i publikacji można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy na temat nauki a także teologii (np. o dyskusjach, jakie są prowadzone obecnie wśród teologów, poglądy myślicieli katolickich na tematy nauki, wiary itp.)

    Ks. Heller jest niewątpliwie niezwykle wykształconym człowiekiem, może dać się zaskoczyć przytaczaniem skomplikowanych, najnowocześniejszych teorii i wyrażeń naukowych, ale Bóg dał niewykształconym ludziom serce i uczucie. I to one mogą nadrobić niedostatki rozumu, tak aby nie dać sobie narzucić poglądów np. ks. M. Hellera.

    dg193

    OdpowiedzUsuń