Różne2

Wybrane cytaty z Przesłania Ojca Świętego do członków Papieskiej Akademii Nauk (22 październik 1996r.) :

"W swej encyklice Humani generis (1950 r.) mój poprzednik Pius XII stwierdził, że nie ma sprzeczności między ewolucją a nauką wiary o człowieku i jego powołaniu, pod warunkiem, że nie zagubi się pewnych niezmiennych prawd (por. AAS 42 [1950], 575-576)."

"W rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, co raczej o teoriach
ewolucji. Ich wielość wynika z jednej strony z różnych sposobów wyjaśniania mechanizmu ewolucji, a z drugiej - z różnych filozofii, które stanowią ich punkt odniesienia. Istnieją mianowicie interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, a także interpretacje spirytualistyczne. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii."
 

DOKUMENTY PAPIESKIE

Magisterium Kościoła wobec ewolucji

Przesłanie Ojca Świętego do członków Papieskiej Akademii Nauk


W dniach 22-26 października odbyła się w Watykanie sesja plenarna Papieskiej Akademii Nauk. Jej program obejmował debatę na temat ,,Powstanie i pierwotna ewolucja życia'', w której wzięli udział specjaliści z różnych dziedzin nauki (chemii, biologii, genetyki i astronomii) oraz filozofowie i teolodzy. Ponadto podczas obrad omawiana była sytuacja nauki u progu trzeciego tysiąclecia. Do członków Papieskiej Akademii Nauk, która obchodzi 60-lecie odnowienia przez Piusa XI (28 października 1936 r.) Jan Paweł II skierował przesłanie poświęcone zagadnieniu ewolucji. Z wielką przyjemnością kieruję słowa serdecznego pozdrowienia do Pana Prezesa i Was wszystkich, którzy wchodzicie w skład Papieskiej Akademii Nauk, z okazji obecnej sesji plenarnej. W szczególny sposób witam nowych członków Akademii, po raz pierwszy uczestniczących w obradach. Pragnę także wspomnieć o akademikach zmarłych w ostatnim roku i powierzyć ich Panu życia.
1. Obchodząc 60. rocznicę odnowy Akademii, pragnę przypomnieć intencje, jakimi kierował się mój poprzednik Pius XI. Chciał on mieć w swoim otoczeniu grupę wybitnych naukowców, od których oczekiwał, że będą z całkowitą swobodą informować Stolicę Apostolską o postępach badań naukowych i w ten sposób wspomagać jej refleksję.
Od tych, których nazywał często Senatus scientificus Kościoła, wymagał służby prawdzie. To samo wezwanie i ja kieruję dzisiaj do was, przekonany, że wszyscy będziemy czerpać korzyści z ,,owocnego i szczerego dialogu między Kościołem a nauką'' (przemówienie do Papieskiej Akademii Nauk, 28 października 1986 r., n. 1).
2. Cieszę się, że jako pierwszy temat pracy wybraliście pochodzenie życia i ewolucję - temat ważki i żywo interesujący Kościół, jako że Objawienie zawiera również nauczanie dotyczące natury i pochodzenia człowieka. W jaki sposób można pogodzić konkluzje różnych dyscyplin naukowych z tym, co głosi orędzie Objawienia? Jeśli zaś na pierwszy rzut oka wydaje się, że natrafiamy tu na sprzeczności, to w jakim kierunku należy iść, aby znaleźć ich rozwiązanie? Wiemy przecież, że prawda nie może zaprzeczać prawdzie (por. Leon XIII, Providentissimus Deus). Wielkie znaczenie dla lepszego zrozumienia prawdy historycznej mają też wasze badania nad stosunkami między Kościołem a nauką w okresie od XVI do XVIII w.
Podczas obecnej sesji plenarnej podjęliście refleksję na temat nauki u progu trzeciego tysiąclecia, poczynając od sformułowania najważnejszych problemów związanych z nauką, a mających znaczenie dla przyszłości człowieka. Wasze badania wskazują drogę do takich rozwiązań, które będą korzystne dla całej ludzkiej wspólnoty. W sferze natury nieożywionej i ożywionej rozwój nauki i jej zastosowań stawia nas wobec nowych pytań. Kościół będzie mógł lepiej docenić znaczenie tych pytań, jeżeli pozna ich najistotniejsze aspekty. Dzięki temu będzie też mógł - zgodnie ze swoją szczególną misją - wskazywać kryteria rozeznania moralnego postępowania, do jakiego powołany jest każdy człowiek w perspektywie integralnego zbawienia.
3. Zanim podzielę się kilkoma refleksjami bezpośrednio dotyczącymi kwestii początków życia oraz ewolucji, pragnę przypomnieć, że Magisterium Kościoła, działając w ramach swoich kompetencji, wyrażało już opinię na te tematy. Przytoczę tu dwie wypowiedzi.
W swej encyklice Humani generis (1950 r.) mój poprzednik Pius XII stwierdził, że nie ma sprzeczności między ewolucją a nauką wiary o człowieku i jego powołaniu, pod warunkiem, że nie zagubi się pewnych niezmiennych prawd (por. AAS 42 [1950], 575-576).
Ja także, wypowiadając się na temat sprawy Galileusza podczas spotkania z uczestnikami plenarnej sesji waszej Akademii 31 października 1992 r., zwróciłem uwagę na to, że poprawna interpretacja natchnionego słowa wymaga stosowania ścisłej hermeneutyki. Trzeba precyzyjnie określić właściwy sens Pisma, odrzucając bezpodstawne interpretacje, które przypisują mu to, co jest sprzeczne z jego intencjami. Aby wyraźnie zakreślić granice swojej dziedziny badań, egzegeta i teolog powinni na bieżąco poznawać najnowsze osiągnięcia nauk przyrodniczych (por. AAS 85 [1993], 764-772; przemówienie do Papieskiej Komisji Biblijnej z 23 kwietnia 1993 r., zapowiadające publikację dokumentu Interpretacja Biblii w Kościele, AAS 86 [1994], 232-243).
4. Encyklika Humani generis, uwzględniając stan badań naukowych swojej epoki, a zarazem wymogi stawiane przez teologię, uznawała doktrynę ,,ewolucjonizmu'' za poważną hipotezę, godną rozważenia i pogłębionej refleksji na równi z hipotezą przeciwną. Pius XII sformułował przy tym dwa warunki natury metodologicznej: nie należy przyjmować tej tezy w taki sposób, jak gdyby była to już doktryna pewna i udowodniona oraz jak gdyby można było zupełnie abstrahować od tego, co mówi na ten temat Objawienie. Wskazał też, pod jakim warunkiem opinia ta daje się pogodzić z wiarą chrześcijańską; do tej kwestii powrócę później.
Dzisiaj, prawie pół wieku po publikacji encykliki, nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej nie zamierzona i nie prowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii.
Jaki zasięg ma ta teoria? Kwestia ta należy do dziedziny epistemologii. Teoria jest konstrukcją metanaukową, odrębną od rezultatów obserwacji, ale zgodną z nimi. Dzięki teorii można połączyć w całość pewien zbiór niezależnych od siebie danych i faktów i wyjaśnić je w ramach jednolitej interpretacji. Teoria okazuje się słuszna w takiej mierze, w jakiej pozwala się zweryfikować; jest nieustannie oceniana w świetle faktów; kiedy przestaje uwzględniać fakty, ujawnia swoje ograniczenia i nieprzydatność. Wymaga wówczas ponownego przemyślenia.
Ponadto sformułowanie teorii takiej jak ewolucjonizm wymaga nie tylko przestrzegania zgodności z danymi uzyskanymi z obserwacji, ale także zapożyczenia pewnych pojęć z filozofii przyrody.
W rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, co raczej o teoriach ewolucji. Ich wielość wynika z jednej strony z różnych sposobów wyjaśniania mechanizmu ewolucji, a z drugiej - z różnych filozofii, które stanowią ich punkt odniesienia. Istnieją mianowicie interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, a także interpretacje spirytualistyczne. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii.
5. Magisterium Kościoła jest bezpośrednio zainteresowane kwestią ewolucji, ponieważ dotyka ona koncepcji człowieka, o którym Objawienie poucza nas, że został stworzony na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1, 28-29). Soborowa konstytucja Gaudium et spes wspaniale przedstawiła tę doktrynę, stanowiącą jeden z fundamentów myśli chrześcijańskiej. Przypomniała, że człowiek jest ,,jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego'' (n. 24). Ujmując to inaczej, jednostka ludzka nie może być podporządkowana gatunkowi ani społeczeństwu jako środek czy narzędzie, gdyż ma samoistną wartość. Jest osobą. Dzięki swej inteligencji i woli jest zdolna tworzyć z bliźnimi więzi wspólnoty i solidarności, potrafi złożyć dar z siebie. Św. Tomasz zauważa, że o podobieństwie człowieka do Boga stanowi zwłaszcza jego inteligencja spekulatywna, ponieważ relacja między człowiekiem a przedmiotem jego poznania przypomina relację, jaka istnieje między Bogiem a Jego dziełem (Summa Theologiae, I-II, q. 3, a. 5, ad 1). Ponadto człowiek jest powołany do połączenia się więzią poznania i miłości z samym Bogiem i ta relacja zostanie w pełni urzeczywistniona poza czasem, w wieczności. W tajemnicy Chrystusa zmartwychwstałego została nam objawiona cała głębia i wielkość tego powalania (por. Gaudium et spes, 22). Cały człowiek, włącznie z ciałem, jest obdarzony taką godnością, ponieważ posiada duszę duchową. Pius XII zwrócił uwagę na tę istotną kwestię: jeśli ciało ludzkie bierze początek z istniejącej wcześniej materii ożywionej, dusza duchowa zostaje stworzona bezpośrednio przez Boga: animas enim a Deo immediate creari catholica fides nos retinere iubet (Humani generis, AAS 42 [1950], 575).
W konsekwencji, te teorie ewolucji, które inspirując się określoną filozofią uważają, że duch jest wytworem sił materii ożywionej lub prostym epifenomenem tejże materii, są nie do pogodzenia z prawdą o człowieku. Co więcej, nie są w stanie uzasadnić godności człowieka.
6. W przypadku człowieka mamy zatem do czynienia z różnicą natury ontologicznej, można wręcz powiedzieć - ze ,,skokiem'' ontologicznym. Czy jednak głosząc tę tezę o nieciągłości ontologicznej nie negujemy owej ciągłości fizycznej, która wydaje się stanowić nić przewodnią badań nad ewolucją, podejmowanych na płaszczyźnie fizyki i chemii? Analiza metody stosowanej w różnych dziedzinach wiedzy pozwala pogodzić ze sobą dwie wizje, które mogłyby się wydawać całkowicie sprzeczne. Nauki doświadczalne z coraz większą dokładnością badają i opisują wielorakie przejawy życia umieszczając je na skali czasowej. Moment przejścia do sfery duchowej nie jest przedmiotem obserwacji tego rodzaju. Może ona jednak ujawnić - na płaszczyźnie doświadczalnej - cały zespół bardzo ważnych oznak specyficzności istoty ludzkiej. Natomiast doświadczenie poznania metafizycznego, samoświadomości i zdolności do refleksji, sumienia i wolności czy wreszcie doświadczenie estetyczne i religijne należą do sfery analizy i refleksji filozoficznej, podczas gdy teologia odkrywa ich sens ostateczny, zgodny z zamysłem Stwórcy.
7. Na zakończenie pragnę przypomnieć pewną prawdę ewangeliczną, która może rozjaśnić nadprzyrodzonym światłem pole waszych badań nad pochodzeniem i rozwojem materii ożywionej. Biblia przynosi nam bowiem niezwykłe orędzie życia. Opisując najwznioślejsze formy istnienia, ukazuje nam mądrościową wizję życia. Tą wizją kierowałem się pisząc encyklikę o poszanowaniu życia ludzkiego, którą zatytułowałem właśnie Evangelium vitae.
Znamienne jest, że w Ewangelii św. Jana życie oznacza Bożą światłość, której udziela nam Chrystus. Jesteśmy powołani do wejścia w życie wieczne, to znaczy w wieczność Bożej szczęśliwości.
Aby nas przestrzec przed wielkimi pokusami, jakie nam zagrażają, Chrystus przywołuje doniosłe słowa z Księgi Powtórzonego Prawa: ,,nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana'' (Pwt 8, 3; por. Mi 4, 4).
Życie jest też jednym z najpiękniejszych tytułów, jakie Biblia przyznaje Bogu, nazywając Go ,,Bogiem żywym''.
Z całego serca proszę Boga, aby wam wszystkim i waszym bliskim udzielił obficie swego błogosławieństwa.
Watykan, 22 października 1996 r.
[podpisał Jan Paweł II, papież]


L'Osservatore Romano, 1/1997, s. 18-19.

12 komentarzy:

  1. Papież Jan Paweł II w papieskich katechezach środowych z lat 1985-86 mówił m.in. o "zadziwiającej wewnętrznej celowości" w świecie istot żyjących, "prowadzącej wszystkie byty w tym samym kierunku" i wskazującej na istnienie ich Stwórcy.
    Mówił również: "Niektórzy przeciwstawiają tym "wskazówkom" prowadzącym do istnienia Boga Stwórcy dzieło przypadku lub wewnętrznych mechanizmów materii. Mówić o przypadku w odniesieniu do świata, który ukazuje tak bardzo złożoną organizację elementów i tak zadziwiającą celowość życia, oznacza rezygnację z próby wytłumaczenia świata, który jawi się naszym oczom. W rezultacie jest to jednoznaczne z chęcią uznania skutków bez przyczyny. Jest to rezygnacja ludzkiego rozumu, który w ten sposób zaniechał myślenia, odrzucił próby rozwiązania swoich problemów" (10.07.1985).
    A także: "prawda wiary o stworzeniu przeciwstawia się w sposób radykalny różnym odmianom filozofii materialistycznej, które głoszą, że powstanie kosmosu jest wynikiem ewolucji materii, którą można sprowadzić do czystego "przypadku" i konieczności" (5.03.1986).
    dg193

    OdpowiedzUsuń
  2. Opracowanie wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?"

    Co to znaczy "nauka"? Większość ludzi odpowiedziałaby że jest to: fizyka, chemia, biologia a także nauki matematyczne. A nauki humanistyczne? Pewnie większość powiedziałaby że nauki historyczne, politologia i pokrewne też jakoś naukami są, ale to już nie to co ta "prawdziwa" fizyka, chemia. A co dopiero byłoby gdybyśmy zapytali, czy nauką jest filozofia albo teologia? A przecież wszystkie one, łącznie z teologią, przynajmniej na niektórych polskich uniwersytetach są wykładane. Istnieją wydziały teologiczne na uniwersytetach państwowych (choć nie na wszystkich). A więc są to nauki. Są naukami ponieważ spełniają pewne wymogi metodologiczne. Każda z tych nauk ma swoją metodologię (chociaż każda różną) co sprawia, że zasługuje na miano nauki.

    Mówiąc zatem o nauce wielu ludzi ma na myśli wąskie rozumienie nauki, zwane nauką przyrodniczą (czyli tą która mówi nam coś o świecie materialnym). A więc pytanie "czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" powinno brzmieć: "czy nauki przyrodnicze muszą być sprzeczne z wiarą?"

    Nauki przyrodnicze zaczęły rozwijać się w nowożytności (XVI - XVII w.), chociaż istniały już w starożytności (Arystoteles). Wykłady na uniwersytetach średniowiecznych polegały na komentowaniu dzieł przyrodniczych Arystotelesa ponieważ uważano, iż to co on powiedział jest tak genialne, że nic już nie można do tego dodać. Ten stan trwał ok. półtora tysiąca lat. W XVI w. zaczęto kwestionować autorytet Arystotelesa i zaczęto myśleć po swojemu.

    Na czym polegała nowość myślenia tych przedstawicieli rodzących się nauk przyrodniczych? Przejęli za Arystotelesem jego metodę obserwacji, ale ją wzbogacili o eksperyment. Kiedy Newton sformułował swoje prawa i zauważono, że wszystko można opisać równaniami i przewidzieć pojawiło się poczucie potęgi i władzy. Zaczęto myśleć że właściwie wszystko lub prawie wszystko już wiemy o świecie, a jeśli są jakieś przestrzenie których nie znamy, to kiedyś je poznamy. A Bóg stanie się nam wówczas niepotrzebny, ponieważ sami poznamy ten świat - tak zaczęto myśleć. I wówczas zaczął się powolny proces odchodzenia od wiary chrześcijańskiej. Im bardziej człowiek zaczynał sobie wyobrażać że zaczyna nad wszystkim panować, tym bardziej Pan Bóg stawał się mu niepotrzebny.

    Niektórzy wielcy uczeni przyrodoznawcy byli ludźmi głęboko wierzącymi, np. Mikołaj Kopernik (kanonik warmiński), Kartezjusz, Franciszek Bacon (twórca zasad metodologicznych nowożytnego przyrodoznawstwa), Pascal (matematyk i fizyk), Izaak Newton, Gregor Johann Mendel (opat zakonu augustianów na Morawach - prekursor genetyki)
    dg193

    OdpowiedzUsuń
  3. Opracowanie wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" c.d.

    Darwin ateistą na pewno nie był (raczej deistą). Wierzącym był twórca teorii tzw. "Wielkiego Wybuchu", Georges Henri Lemaitre (1894 - 1966 r.), belgijski ksiądz katolicki, matematyk, astronom, kosmolog. To on zaczął w 1927 r. kwestionować pewne ustalenia Alberta Einsteina i dzisiaj jest twórcą teorii, która jest powszechnie uznawana. Wierzącym był Pierre Teilhard de Chardin (1881 - 1955 r.) francuski teolog, paleontolog. Próbował nadać teorii ewolucji znaczenie w duchu chrześcijańskim. Twierdził, że cała rzeczywistość ma charakter dynamiczny i ewolucyjny, dąży od punktu Alfa do punktu Omega, mając swój początek i koniec w osobie w Jezusa Chrystusa. Pierre Teilhard de Chardin jest kolejnym przykładem na to, iż można być bardzo zaangażowanym w rozwój nauk, w tym przypadku biologicznych i być jednocześnie kapłanem, jezuitą,bardzo znanym myślicielem.

    Warto również wspomnieć żyjącego współcześnie księdza profesora Michała Hellera specjalizującego się w filozofii przyrody, kosmologii oraz w relacjach nauka - wiara. Proponuje on stanowisko pośrednie pomiędzy rozwojem świata w drodze przypadku a tzw. Inteligentnym Projektem (wg którego przypadek nie istnieje). Aby mógł powstać genom ludzki, przypadek jest niemożliwy ponieważ zabrakłoby czasu by mogły powstać różnego rodzaju kombinacje w strukturach genowych. Tak bardzo genom jest skomplikowany.

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  4. Opracowanie wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" c.d.

    Ateiści, którzy chcą uczciwie podchodzić do stawianej przez nich tezy, mówiącej że Boga nie ma, natrafiają na problemy. Przede wszystkim ulegają pewnemu schematowi myślenia, który powstał w latach 30, 40 XIX stulecia za sprawą twórcy filozofii pozytywizmu, Augusta Comte'a. Według niego w dziejach świata możemy wyróżnić trzy okresy. Pierwsze stadium, najbardziej niskie to religijne (w którym dzieje świata i człowieka tłumaczymy odwołując się do Boga), następne stadium to metafizyczne (w którym próbujemy wytłumaczyć świat za pomocą abstrakcyjnych konstrukcji), stadium trzecie, najwyższe, to pozytywizm (który ogranicza całą wiedzę o świecie i człowieku do tego, co o tym świecie mogą powiedzieć nauki przyrodnicze - i tylko to się liczy). To że my dzisiaj uważamy że nauka to są nauki przyrodnicze to jest to "zasługa" pozytywizmu Comte'a. My tym schematem świadomie czy nieświadomie się posługujemy Dla Comte'a nauki humanistyczne niewiele znaczyły (był on z wykształcenia inżynierem politechnikiem), jedynie znaczenie miała socjologia której jest twórcą.
    Kolejnym człowiekiem który przyczynił się do rozwoju ateizmu był Ludwik Feuerbach. Uważał, że istnieje tylko to, co można doświadczyć zmysłowo, przyroda, materia.

    W tych samych czasach żył również Karol Darwin, który choć z Bogiem nie walczył to jego dzieła zostały zinterpretowane przez Fryderyka Engelsa w kategoriach ateistycznych i czysto materialistycznych. Tzw. "diamat" - materializm dialektyczny (wszystko co istnieje w świecie materialnym da się opisać za pomocą praw dialektyki: teza, antyteza, synteza).

    Niedawno polski filozof Leszek Kołakowski, który "wyszedł" z marksizmu i który był wojującym komunistą a później się do tego szybko rozczarował, powiedział o materialiźmie dialektycznym Marksa i Engelsa, że niektóre ze stwierdzeń materializmu dialektycznego są banałami zwykłego rozsądku i nie zawierają nic specyficznie marksistowskiego, inne są filozoficznymi wyznaniami wiary niedowodliwymi i nierozstrzygalnymi za pomocą środków naukowych, jeszcze inne są po prostu nonsensami. Do czwartej kategorii należą stwierdzenia, które mogą być interpretowane rozmaicie i zależnie od interpretacji należą do jednej, drugiej lub trzeciej kategorii wymienionej poprzednio.

    Inaczej mówiąc ten materializm jest jakby quasi-religią, którą wtłaczano i którą trzeba było zaliczyć w szkołach do roku 1989. Wskazuje to na skalę indoktrynacji jaka miała miejsce.

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  5. Opracowanie wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" c.d.

    Wydawało się, że jest to rzecz miniona. I oto teraz, na przełomie XX i XXI wieku mamy do czynienia z tym, co często się nazywa "nowym ateizmem". Ten nowy ateizm nawiązuje do teorii ewolucji. My będąc w Polsce nie zdajemy sobie sprawy z dyskusji, jaka ma miejsce obecnie w Stanach Zjednoczonych między dwiema tendencjami (obydwie fundamentalistyczne).

    Pierwsza to fundamentalizm materialistyczny, który materialistycznie chce interpretować ewolucję (ewolucja jako proces, który zaistniał i który poprzez mechanizm doboru naturalnego prowadzi do rozwoju od najbardziej podstawowej struktury życia, do najbardziej rozwiniętych zwłaszcza do człowieka). I to jest fundamentalizm - wiara w ewolucję bez próby zastanowienia się jak to jest, że coś doskonalszego rodzi się z czegoś mniej doskonałego, co temu procesowi nadaje taki dynamizm, że zaczynamy od prostego organizmu a kończymy na człowieku. Co każe się materii organicznej tak rozwijać? Tłumaczenie tego teorią przypadku (jak mówi Dawkins że tak przypadek każe), jest tłumaczeniem nie wytrzymującym krytyki.

    I jest również drugi fundalimentalizm, wyrosły głównie z protestanckiego fundamentalistycznego tłumaczenia opisu stworzenia świata z Księgi Rodzaju wg sześciu dni stworzenia. Nie chcą brać pod uwagę ani jedni ani drudzy tego, co my wiemy, że Biblia to księga szczególna, pisana przez co najmniej dziesięć wieków,różnymi stylami literackimi, przez różnych autorów, w różnych środowiskach i że nie można do Pieśni o Stworzeniu przykładać wagi stwierdzeń o charakterze biologii czy fizyki - a oni tak czynią. Według tego drugiego fundamentalizmu Pan Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni (ponieważ tak jest napisane) wobec czego ewolucjoniści racji nie mają.

    I niewątpliwie przy takim fundamentaliźmie (protestanckim głównie) wielu z ludzi opowie się za zwolennikami ewolucjonizmu, nawet jeśli jest on fundamentalistyczny i materialistyczny. Tymczasem trzeba wrócić do pełnej wiedzy o Biblii, o sposobie jej czytania, sposobie jej rozumienia, tzn. że jest Bóg który to wszystko stworzył, że stworzył to wszystko z nicości, swoją wolą, że to co stworzył ma swój zamysł, jakąś mądrość ukrytą.

    I dlatego, jeśli jakiś przyrodnik mówi, że na podstawie swojej wiedzy stwierdza, że Pana Boga nie ma, to w tym momencie w jakieś mierze kłamie, dlatego że wychodzi poza swoją metodologię a wchodzi na płaszczyznę filozofii

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  6. Wypisy dotyczące ewolucji:

    Z  jednej strony pewne środowiska ateistyczne usiłują zastępować chrześcijańską naukę o stworzeniu ideologicznym, materialistycznym ewolucjonizmem.(głoszenie "przypadku" jako źródła wszystkiego, co istnieje, dobór naturalny, konkurencja, tzw. teoria "samolubnego genu").
    Po drugiej stronie stoją przedstawiciele fideistycznego kreacjonizmu, którzy interpretują dosłownie biblijne opowiadanie o stworzeniu świata. Ustalają oni wiek ziemi na kilka tysięcy lat oraz uznają istnienie jedynie tej liczby gatunków, które zostały powołane do życia na początku i nie ulegają żadnym zmianom ewolucyjnym.
    Jest rzeczą oczywistą, że zastąpienie wiary w Stwórcę materialistycznym ewolucjonizmem jest dla chrześcijanina nie do przyjęcia. Ale także fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką. 

    W swej encyklice Humani generis Pius XII stwierdził, że nie ma sprzeczności między ewolucją a nauką wiary o człowieku i jego powołaniu, pod warunkiem, że nie zagubi się pewnych niezmiennych prawd
    ięć lat temu, 22 października 1996 roku, w przesłaniu "Magisterium Kościoła wobec ewolucji", Jan Paweł II. "Nowe zdobycze nauki - stwierdził wtedy Papież - każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą.

    Każda teoria jednak domaga się ciągłej konfrontacji z faktami (...)Jeśli chodzi o zagadnienie ewolucji, wiemy dobrze, że niektóre wykopaliska są niepewne, wielu tzw. ogniw brakuje, a sposoby wyjaśniania mechanizmów są bardzo różnorodne.

    W rzeczywistości należy mówić nie tyle o teorii, co raczej o teoriach ewolucji. Ich wielość wynika z jednej strony z różnych sposobów wyjaśniania mechanizmu ewolucji, a z drugiej - z różnych filozofii, które stanowią ich punkt odniesienia. Istnieją mianowicie interpretacje materialistyczne i redukcjonistyczne, a także interpretacje spirytualistyczne. Ich ocena należy do kompetencji filozofii, a dalej - do kompetencji teologii.
     
    Katechizm Kościoła Katolickiego
    Stworzenie ma właściwą sobie dobroć i doskonałość, ale nie wyszło całkowicie wykończone z rąk Stwórcy. Jest ono stworzone «w drodze» do ostatecznej doskonałości, którą ma dopiero osiągnąć i do której Bóg je przeznaczył.

     Kard. Shonborn
    Wszystko wskazuje na to, że dziś neodarwiniści nie mogą pogodzić się z istnieniem w świecie celowości.
    W początkach chrześcijaństwa występował przeciwny ruch filozoficzny, tzw. gnoza który deprecjonował świat. Jednak wczesne chrześcijaństwo odrzuciło gnozę podkreślając, że także materia jest stworzona, że jest dobra.


    Darwin oraz wszyscy jego promotorzy którzy stworzyli "neodarwinizm" nadali jego teorii charakter światopoglądu. Światopoglądu w którym Stwórca jest silnie zredukowany (deizm) lub w ogóle niepotrzebny i który nie jest zgodny z nauką Kościoła.

    Jeżeli wiedza przyrodnicza i religijna osób wypowiadających się na temat ewolucji, stworzenia itp. mają być porównywalne to powinny one być na tym samym poziomie. Nie można przeciwstawiać swojej wysokiej wiedzy naukowej bardzo małej wiedzy religijnej.

    Według profesora fizyki Waltera Thirring'a precyzja zdarzenia tzw. Wielkiego Wybuchu które dokonało się w ułamkach pierwszych sekund i które zadecydowało o dalszych losach Wszechświata było tak duże, że "przerasta zdolność naszej ludzkiej wyobraźni". Według Thirring'a "Absurdalny jest pomysł, że miało się to wydarzyć przypadkiem".


    Powszechnie panujące założenie metody nauk przyrodniczych jest takie, że zakłada się brak Boskiej ingerencji. Następnie sprawdza się jak daleko można zajść przy takim założeniu.

    Wielki teolog Karl Rahner już w 1959 roku skrytykował i uznał za naganne w postawie teologa to, że z góry nie potrafi działać inaczej, jak tylko przyjmując, że pytania i orzeczenia teologii i nauk przyrodniczych nie mogą mieć punktów styczności. To samo odnosi się również do przyrodoznawcy.

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  7. Dariusz Sagan - "Kardynał Schönborn a stanowisko Kościoła katolickiego wobec sporu kreacjonizmu z ewolucjonizmem"

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  8. Poniższy opis zawiera odróżnienie kultu Serca Jezusa od kultu Chrystusa Króla oraz wyjaśnienie dlaczego w odniesieniu do Kultu Serca Jezusa powinno używać się terminu “Poświęcenie się” Najświętszemu Sercu Jezusowemu” a do Kultu Chrystusa Króla terminu “Intronizacja” Chrystusa Króla.

    Intronizacji Jezusa Króla, mimo że w Polsce jest znaną i szeroko komentowaną ideą, towarzyszy wiele niejasnych i fałszywych teorii, próbujących (jak wszystko na to wskazuje), wypaczyć jej właściwy sens, zgodny z Objawieniem i Tradycją. Ostatnimi czasy mnożą się szczególnie interpretacje zlewające w jedno kult Serca Jezusa i kult Chrystusa Króla i proponujące tzw. Intronizację Najświętszego Serca Jezusa, czasem określając ją jako Intronizację Najświętszego Serca Jezusa Króla Wszechświata lub Króla królów i Pana panujących…
    Aby to zrozumieć trzeba przeanalizować treść wszystkich encyklik nawiązujących do tego tematu z tego okresu i dokonać interpretacji w duchu Tradycji, którą one reprezentują.

    Kult Najświętszego Serca Jezusa, mający swe podstawy w Objawieniu i w Tradycji, wypływa w znacznej mierze z objawień udzielonych św. Małgorzacie Marii Alacoque. Kult ten miał mieć charakter ekspiacyjny: nabożeństwo pierwszych piątków miesiąca, godzina święta czy komunia wynagradzająca. Jedną z tych praktyk było także poświęcenie się Sercu Jezusa. Nabożeństwo do Serca Jezusa pierwotnie było przeciwwagą dla szerzącej się w XVII wieku herezji jansenizmu, która była tylko jednym z wielu przejawów dramatycznych zmian jakie zachodziły w Europie i w świecie w tym okresie.

    Papież Pius IX ustanowił w 1856 r. ogółnokościelne święto Najświętszego Serca Jezusa.

    Papież Leon XIII poświęcił Sercu Bożemu cały rodzaj ludzki, a święto Najświętszego Serca podniósł do najwyższej rangi uroczystości w Kościele (powody i podstawy Aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Leon XIII podaje w encyklice Annum sacrum z 1899 roku).
    Święto Najświętszego Serca Jezusa, ma być przebłaganiem za grzechy popełnione przeciwko Eucharystii. Taki jest zasadniczy cel samego kultu, a wszystkie związane z nim praktyki, z poświęceniem się Sercu Jezusa włącznie, mają charakter wynagradzający.
    Ale praktyki te nie mogły one usunąć przyczyn duchowego kryzysu społeczeństw, które, jak się okazało, zasadniczo dotyczyły nie tyle zniewag i przewinień wobec miłości Jezusa, ile buntu wobec Jego królewskiej godności i wynikających z niej prerogatyw władzy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Papież Pius XI w encyklice Ubi arcano jako przyczynę wszelkich nieszczęść ludzkości podaje to, że Bóg i Jezus Chrystus został usunięty z prawodawstwa i życia państwowego, tzn. że władzy nie wywodzi się już od Boga, ale od ludzi. "Chrystus Pan króluje w końcu w społeczności państwowej, gdy najwyższą cześć oddaje się Chrystusowi, a z Boga wyprowadza się pochodzenie władzy i wszystkie jej prawa, ażeby tym samym nie było nadużycia ze strony rządzących ani braku rozumnego posłuszeństwa ze strony poddanych i aby Kościół (…) był uznany jako organizacja niezależna, jako nauczyciel i przewodnik państw, i narodów, nie w tym znaczeniu, jakoby miał władzę państwową zmniejszać - albowiem państwa posiadają w swoim porządku pełność władzy - ale na to, aby ją udoskonalić podobnie jak łaska udoskonala naturę ludzką. (...) Skoro gminy i państwa za święty swój obowiązek uważać będą, by w sprawach wewnętrznych jak i zewnętrznych postępować według nauki i nakazów Jezusa Chrystusa, wtedy nareszcie zapanuje pokój wewnątrz a zaufanie wzajemne na zewnątrz". Papież Pius XI wyraźnie rozróżnia Kult Serca Bożego od kultu Chrystusa Króla.

    Encykliki Quas primas Piusa XI i Summi pontificatus Piusa XII, poświęcone są w całości królewskiej godności Jezusa.
    Encyklika Quas primas z 1925 r., ustanawiająca w Kościele święto Chrystusa Króla, zawiera wykładnię biblijnych i teologicznych podstaw kultu Chrystusa Króla. W tej encyklice Pius XI kolejny raz omawia także zasługi kultu Serca Jezusa, który, jego zdaniem, poprzez praktykę poświęcenia rodzin i całego rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu przyczynił się do umocnienia panowania Chrystusa Króla (dlatego też papież Pius XI zaleca, aby corocznie w święto Chrystusa Króla odnawiać poświęcenie całego rodu ludzkiego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa). Mamy tu ponownie do czynienia ze współwystępowaniem kultu Chrystusa Króla, którego właściwą praktyką jest Intronizacja Osoby Jezusa oraz kultu Bożego Serca, który wyraża się w Akcie poświęcenia Sercu Jezusa. W żadnym wypadku nie można jednak stwierdzić, że zachodzi tu połączenie obu kultów, wręcz przeciwnie, papież jest świadomy zarówno zakresu każdego z nich, jak i oczekiwanych różnych owoców ich rozwoju.

    Aby jednak rozwiać wszelkie wątpliwości należy nawiązać do twierdzeń następnej encykliki Piusa XI Miserentissimus Redemptor, wydanej w 1928 r. Według jej treści praktyka poświęcenia się Bożemu Sercu była początkiem dzieła, które zostało uzupełnione i zakończone przez Piusa XI poprzez ustanowienie święta Chrystusa Króla oraz wskazanie na konieczność ponownego i dobrowolnego poddania pod panowanie Jezusa zarówno jednostek, jak i całych społeczeństw. Chociaż bowiem poświęcenie się Sercu Bożemu wynika z miłości do Jezusa Króla, to uznanie Jego władzy może się odbywać jedynie poprzez intronizację Osoby Chrystusa, której ta władza w sposób pełny i właściwy się należy.

    Podobnie do sprawy związku obydwu kultów podchodzi papież Pius XII w encyklice Summi pontificatus z 1939 r. Analogicznie jak w encyklice Quas primas jest tu wymieniona konieczność intronizacji (uznania nad sobą władzy) Osoby Chrystusa Króla, nie ma natomiast mowy o wprowadzaniu na tron Najświętszego Serca.

    OdpowiedzUsuń

  10. Żaden z papieży w oficjalnym dokumencie w odniesieniu do Serca Jezusa nigdy nie używa słowa "intronizacja" ani nie mówi o uznawaniu władzy Serca Jezusa. Zawsze w kontekście kultu Bożego Serca jest używane wyrażenie "poświęcenie się". Papieże są bowiem świadomi, że to nie Serce, ale Jezus Król, jako Osoba posiada pełnię władzy nad całym stworzeniem. Bunt wobec Jezusa Króla, a nie wobec Jego Serca, jest głównym powodem duchowego kryzysu ludzkości. Stąd wniosek, że praktyka intronizacji może i powinna dotyczyć jedynie Osoby Jezusa. Poświęcenie się Sercu Jezusa nie jest ze swej istoty intronizacją, nie powinno więc być tak nazywane.
    Z przedstawionych powyżej analiz wynika także, że pojęciowa zbitka: Intronizacja Serca Jezusa nie ma podstaw w oficjalnych dokumentach Kościoła. Jest ona ponadto poważnym błędem teologicznym, polegającym na pomieszaniu i złączeniu dwóch różnych kultów w jeden twór, w którym nie wiadomo, o co chodzi - o uznanie władzy Jezusa czy o poświęcenie się Jego Sercu. Widać to szczególnie w kolejnych, nieudanych próbach "ratowania" Intronizacji Serca Jezusa poprzez dokonywanie retuszu jej nazwy na Intronizację Najświętszego Serca Jezusa Króla Wszechświata czy też Króla królów i Pana panujących.

    Opracowanie na podstawie:
    http://intronizacja.pl/spoleczne-panowanie-jezusa-krola/11-teologia/63-teologia-intronizacji-a-kult-serca-jezusa-w-nauczaniu-papieskim

    dg193

    OdpowiedzUsuń
  11. Księdzu Kiersztynowi który wystąpił z Zakonu SJ (ale nie był suspendowany) zarzucano że nagina teologię do swoich celów (być może politycznych). Ks. Kiersztyn sprzeciwiał sie Intronizacji Najświetszego Serca Pana Jezusa a głosił ideę Intronizacji Chrystusa Króla Polski. W odpowiedzi na to przeciwnicy Intronizacji Chrystusa Króla zaznaczają, że Chrystus nie musi być intronizowany (czyli wprowadzany na tron) ponieważ jest On Królem od zawsze. Może więc zwolennikom Intronizacji Chrystusa Króla chodzi raczej o przypomnienie, że Chrystus jest Królem i Panem (tym bardziej że w ciągu ostatnich stuleci a zwłaszcza dzisiaj Bóg jest spychany w zapomnienie i jest detronizowany)? Może chodzi im o nawrócenie całego narodu i przypomnienie, że Polska i inne narody europejskie przyjęły chrzest a co za tym idzie przyjęły Ewangelię oraz Prawo Boże i dzięki temu Bóg im zawsze błogosławił i pomagał?

    Fragment ze strony celakowna.pl - Oficjalnej Strony Biura Postulacji Śłużebnicy Bożej Rozalii Celakkówny:
    Papież Leon XIII w encyklice Annum sacrum (25 marca 1899) akcentował ideę poświęcenia się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, rozumianą jako oddanie się Bogu z miłości do Niego i uznanie Boga za Pana wszystkich i wszystkiego. Od Leona XIII mamy Akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu.
    Pius XI dokonał dalszego rozwinięcia kultu Najświętszego Serca. W encyklice Quas primas (11grudnia 1925) ustanowił liturgiczne święto ku czci Chrystusa Króla i akcentował społeczny wymiar kultu Najświętszego Serca, a w encyklice Miserentissimus Redemptor, obok aktu poświęcenia się Sercu Jezusa, akcentował obowiązek godnego zadośćuczynienia, czyli wynagradzania Najświętszemu Sercu – zadośćuczynienia rozumianego przede wszystkim jako odstąpienie od grzechu i życie zgodne z Prawem Bożym, a także przez uczestnictwo w cierpieniach Chrystusa i składanie ofiary za braci. W tejże encyklice Pius XI połączył kult Najświętszego Serca z kultem Chrystusa Króla, w tym sensie, że kult Serca Jezusa ukazał jako zwyczajny sposób wyrażania i uznawania przez wierzących królowania Chrystusa jako Króla królów i Pana panów (Ap 19, 16).

    OdpowiedzUsuń

  12. Intronizacja według Rozalii ma być dopełnieniem poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa i wynagradzania Mu za grzechy.
    Intronizacja wyznacza początek konsekwentnej walki z grzechem przez nawracanie się i decyzję autentycznego życia chrześcijańskiego. Ma więc charakter drogi zmierzającej do jasno określonego celu. Jest nim ukierunkowanie całego życia na Boga, dawanie odpowiedzi na objawiającą się miłość Boga, której symbolem jest Najświętsze Serce Jezusa z równoczesnym uznaniem królowania Chrystusa w życiu pojedynczego człowieka i w życiu społeczeństwa. I tutaj wyjaśnia się związek Intronizacji Najświętszego Serca z ideą królowania Chrystusa.
    U Rozalii trzeba zauważyć bardzo przejrzyste rozróżnienie między Intronizacją Najświętszego Serca, a Intronizacją Chrystusa Króla. Rozalia mówi przede wszystkim o Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa, wielokrotnie nawiązując oczywiście do królowania Chrystusa, ale w następującej kolejności: przez Intronizację Najświętszego Serca Pana Jezusa mamy dojść do pełnego uznania z wiarą Jezusa za Króla i Jego panowania.
    Nacisk kładziony na wspólnotowy akt intronizacji, ma swoje uzasadnienie w tym, że wiara i życie chrześcijańskie mają istotny wymiar wspólnotowy (...) Nie chodzi tutaj jednak wcale o jednorazowe rozwiązanie za pośrednictwem Intronizacji rozmaitych problemów społecznych(...)
    Kwestią najbardziej specyficzną w przesłaniu Rozalii na temat Intronizacji Najświętszego Serca jest rozwinięcie jej wymiaru społecznego – chodzi jej o oddanie całego narodu Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, które ma się dokonać z udziałem Episkopatu i Rządu oraz łączyć z porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga.
    Zdajemy sobie jednak sprawę, że istnieją w Polsce ruchy czy tendencje, które przypisują Rozalii autorstwo idei o tzw. Intronizacji Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, bądź wezwanie do ogłaszania Jezusa Chrystusa Królem Polski.
    I tu trzeba jasno powiedzieć:
    Służebnica Boża Rozalia nigdy nie mówiła o Intronizacji Chrystusa Króla lub o ogłaszaniu Chrystusa Królem Polski. Mówiąc o Intronizacji – podkreślamy to bardzo mocno – zawsze miała na uwadze przede wszystkim Intronizację Najświętszego Serca Pana Jezusa z jednoczesnym wezwaniem do uznania Chrystusa naszym Królem i Panem.
    To uznanie ma się przejawiać w podporządkowaniu Jego Bożemu Prawu, Prawu Miłości, którego wyrazem jest przebite Najświętsze Serce Jezusa. Służebnica Boża Rozalia używając słowa Intronizacja ciągle podkreślała potrzebę kształtowania naszych serc na modłę Serca Jezusowego i była przede wszystkim Apostołką kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa.
    Warto sięgnąć do Pism Rozalii i samemu się przekonać o rozumieniu przez Rozalię dzieła Intronizacji.

    dg193

    OdpowiedzUsuń